hm. Marek Gajdziński 

Kohub stawia dwie ciekawe tezy. Twierdzi, że etos rycerski, był od samego początku literacką lipą nie mającą zbyt wiele wspólnego z prawdą historyczną, oraz, że dla współczesnej młodzieży oznacza coś innego niż dla Małkowskiego, Olewińskiego, Rudnickiego, Wądołkowskiego czyli dla twórców polskiego skautingu.  Trudno się z tym nie zgodzić ale...

Z punktu widzenia współczesnych potrzeb wychowawczych zupełnie mnie nie interesuje czy kilkaset lat temu Europę zaludniali rycerze bliżsi literackim wzorcom Henryka Sienkiewicza czy też bardziej prawdziwy jest obraz pokazywany przez Sapkowskiego. Niech się o to spierają historycy, jeżeli jest się jeszcze o co spierać. Nawet jeśli literacki etos rycerstwa chrześcijańskiego, jest tylko fantazją i nie ma nic wspólnego z historyczną rzeczywistością, to przecież dla nas ważne jest przesłanie ideowe ukryte pod pojęciem "postawa rycerska", a nie formułowanie ocen historycznych.

Jest to tylko i wyłącznie skrót myślowy, który został w Prawie Harcerskim zastosowany po to aby go skondensować do postaci strawnej dla przeciętnie rozwiniętego chłopca i działającej na jego wyobraźnię. Rozszyfrujmy zatem ten skrót, tak jak rozumieli go twórcy naszego Prawa.

Rycerz to ktoś kto bronić będzie Wiary, Króla (Ojczyzna była pojęciem w czasach rycerstwa nieznanym) i słabszego czyli bliźniego. To nasza służba Bogu, Polsce i bliźnim. Rycerz to ktoś po kim możemy spodziewać się ofiarności i odwagi. Ktoś na kim zawsze można polegać, kto zawsze dotrzymuje danego słowa. Zaraz... ale to wszystko powtórzone jest w Prawie i Przyrzeczeniu nieomal dosłownie.
 
Chcę specjalnie zwrócić uwagę na to co w Prawie nie jest powiedziane wprost, a co można odczytać tylko przez właściwie zrozumienie postawy rycerskiej. Rycerz to ktoś kto staje do walki w otwartym polu. Należy to rozumieć w ten sposób, że etos rycerski wyklucza podstęp, zdradę, oszczerstwo, fałszerstwo, szantaż, strzał zza węgła, podanie trucizny, pchnięcie nożem w plecy, jako metodę walki i dochodzenia własnych celów. Walka rycerska to walka szlachetna, to rzucanie rękawicy gdy jest taka potrzeba i podnoszenie jej gdy sytuacja tego wymaga. Tłumacząc to na język powinności harcerskich i obywatelskich, postawa rycerska to wyrzeczenie się praktykowania zasady, że cel uświęca środki. To prymat honoru nad skutecznością.

Niezależnie od tego czy takie właśnie w swej masie było dawniej chrześcijańskie rycerstwo, etos rycerski stworzony przez XIX wieczną literaturę, pozwalał każdemu nie upośledzonemu kulturalnie chłopcu wstępującemu do skautingu, tak właśnie odczytać, jakiej postawy od niego się oczekuje.

Prawo Harcerskie, tak wtedy jak i dziś, ma tłumaczyć język idei na pojęcia zrozumiałe dla harcerek i harcerzy. Czy dziś, po blisko 100 latach wezwanie "harcerz postępuje po rycersku", rozumiemy tak samo jak było rozumiane na początku XXw?

Hmm! Trudno na to pytanie odpowiedzieć w miarę obiektywnie, nie podpierając się jakimiś badaniami statystycznymi. Zanim nie poznamy wyników badań nad dzisiejszym pojmowaniem etosu rycerskiego przez młodzież, pozostają nam spekulacje, oparte na subiektywnych odczuciach. Kohub już swoje przedstawił. Wynikają z nich wnioski bardzo niewesołe.

I choć co do samych wniosków z Kohubem się zgadzam, to nieco inaczej oceniam przyczyny takiego stanu rzeczy. Kohub zakłada bowiem, że to współczesna literatura, zmieniła znaczenie pojęcia "etos rycerski". Że to wpływ książek między innymi Sapkowskiego. Kohubie drogi! Dinozaurze XXI wieku! A gdzieś ty widział młodzież czytającą Sapkowskiego? Chyba tylko przed oczyma twojej marzycielskiej duszy! Jeśli już przeciętny polski harcerz zna Sapkowskiego to jedynie z filmu Wiedźmin. Ale i ten film to podobno obciach nie wart obejrzenia, jak twierdzą koledzy mojego syna i on sam. Niestety to nie współczesna literatura formuje dzisiejszą młodzież tylko pop rodem z Hollywood, a tam trudno szukać jakieś konsekwencji w kreowaniu wzorców, poza konsekwentnym dążeniem do sukcesu kasowego. Jest to smutna refleksja, ale i ona zupełnie nie wyjaśnia przyczyn upadku etosu rycerskiego.

Osobiście podejrzewam, że przyczyna tkwi głębiej i jest bardziej przerażająca. A jest nią nasze XX wieczne doświadczenie historyczne, a szczególnie doświadczenie II wojny światowej. Pierwsza wojna światowa, była ostatnią wojną toczoną na naszych ziemiach, gdzie etos rycerski miał jakiekolwiek zastosowanie. Wojsko walczyło z wojskiem, a nie ludnością cywilną, jeńców się nie rozstrzeliwało, takoż samo starców, kobiet i dzieci, miast się nie bombardowało w tym celu aby dokonać jak najwięcej zniszczeń. Wojska zajmowały jakieś tereny, gdzie natychmiast życie wracało do normy tyle, że pod inną administracją. I choć każdy potrafi podać pojedyncze przykłady, które przeczą tym słowom, to jednak co do zasady, tak właśnie wojna ta była prowadzona.

Dopiero socjalistyczne barbarzyństwo - to niemieckie - narodowe, i to rosyjskiego - klasowe, wymiotło etos rycerski do kosza.  Sprawiło, że w tych konkretnych warunkach, stał się zupełnie bezużyteczny, a nawet szkodliwy. Nie będę tego barbarzyństwa opisywał i charakteryzował, bo każdy wie o czym mowa. Chce tylko zwrócić uwagę na postawy bohaterów, którzy musieli znaleźć skuteczny sposób by się temu barbarzyństwu przeciwstawić. I tak jak średniowieczny rycerz mógłby sobie swój kodeks wsadzić w buty gdyby przyszło mu walczyć ze stadem krwiożerczych małp, tak  i Armia Krajowa musiała, podkreślam musiała, zastosować formy walki adekwatne do sytuacji. A więc konspiracja, zamachy, dywersja. W tych konkretnych warunkach nie można było inaczej, bo okupacja niemiecka w niczym nie przypominała tej poprzedniej z lat 1915-18, a co dopiero sowiecka.

A potem, przez kolejne 50 lat nasza tożsamość narodowa wspierała się na pamięci i sławieniu bohaterstwa żołnierzy konspiracji. I gdyby nie ta pamięć, gdyby nie etos Armii Krajowej, Szarych Szeregów, Zośki, Rudego, Agatonu, Parasola, być może nie byłoby już Polski. Tylko, że byli to żołnierze konspiracji - tej moralnie najtrudniejszej - miejskiej, gdzie walka polegała na agenturalnym wywiadzie, strzelaniu z ukrycia, zamachach. Nie całkiem z własnego wyboru. Nie było innego wyjścia. Konflikt wartości - tych najwyższego rzędu, nie pozostawiał wygodnego wyboru. Dramat historii. Dramat pokolenia Kolumbów wychowanych przecież w oparciu o etos rycerski. Czy ktoś dzisiaj próbuje zrozumieć te rozterki, które stały się ich udziałem. Mało kto, bo skupiamy się przeważnie na faktach, a nie na ówczesnych dylematach moralnych.

I tak zostaliśmy wychowani my - pokolenie JP2. W kulcie konspiracji dalekiej od tego co pod pojęciem etosu rycerskiego rozumiał Andrzej Małkowski. Dopiero Jan Paweł II wstrząsnął nami. I zstąpił Duch i odmienił oblicze ziemi - tej Ziemi. Solidarność znów wystąpiła do walki w otwartym polu. Dlaczego nam instruktorom KIHAMu i Ruchu Harcerskiego, którzy pozostali w strukturach ZHP, tak bardzo doskwierała dwuznaczna moralnie sytuacja w jakiej się znaleźliśmy? Bo każdy z nas czuł, że to co robi nie pasuje do etosu rycerskiego, który sami przywróciliśmy w naszych Prawach. Ja sam, choć stanąłem na ubitej ziemi i jako drużynowy już w listopadzie 1981r. zawiadomiłem w liście otwartym Naczelnika ZHP, że przyjmuję i będę przyjmował przyrzeczenie niezgodne ze statutem, przez wszystkie dalsze lata pozostawania w ZHP, czułem się fatalnie.  I znów dramat. Konflikt wartości - moralny dyskonfort czy możliwość wychowywania harcerzy bez mieszania ich w niebezpieczne dla nich sprawy, których nie byli w stanie zrozumieć. Przekleństwo XX wieku, przekleństwo totalitaryzmu, który stworzył takie warunki, że nie mogłeś żyć tak jakbyś tego chciał.

Z tego podłego poczucia, które większość z nas nosiła w sobie, zrodziło się pragnienie oczyszczenia. Tak powstał projekt powołania ZHR, i dołączenia do tych harcowników, którzy samotnie trwali na niezłomnych pozycjach - co prawda ze skromną grupką harcerzy, ale za to z jakimż pięknym i porywającym przykładem rycerskiej postawy. Tworząc chorągwie Rycerstwa Rzeczypospolitej realizowaliśmy po prostu nasze marzenia, o życiu w Prawdzie i przestrzeganiu kodeksu rycerskiego. Kolumbowie w większości tego nie doczekali. Nam, pokoleniu JP2, Bóg dał tę możliwość.

I tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć, tę polemikę z Tobą Kohubie, wykazując, że nie masz racji. Chciałbym ale nie mogę. By Ty do kroćset beczek kartaczy, jednak masz rację, co stwierdzam z prawdziwym żalem.

Masz rację, bo to widać gołym okiem. Wystarczy tylko zdobyć się na odrobinę refleksji i zapytać co stało się po 18 latach z tamtymi Chorągwiami Rycerstwa Rzeczypospolitej? Pytasz, w jaki sposób harcerka ma być rycerska? Ja też nie wiem jak. Ale zwróć uwagę, że o dziwo, ale to właśnie w organizacji harcerek standardy etyczne godne postawy rycerskiej są nadal praktykowane, że to właśnie w tej organizacji, dobry przykład i dobre wzorce płyną z góry na dół. A w organizacji harcerzy? Szkoda się powtarzać. Co się stało, skoro fałsz, zdrada, oszczerstwo, plotka, intryga są dziś powszechnie akceptowaną metodą dochodzenia własnych celów? Piszę, że są powszechnie akceptowane, choć zapewne jest to opinia niesprawiedliwa wobec bardzo wielu poszczególnych instruktorów. Nie mniej, jako organizacja rządząca się wolą większości, mamy na sumieniu wybory, których powinniśmy się wstydzić. Bo nie wynikały one z niewiedzy i nieświadomości, ale z akceptacji dla postaw niegodnych postawy rycerskiej.

Świadczyć to może tylko o tym, że niestety masz KOHUBIE rację. Bo żaden fałszerz, czy kłamca przecież nie postuluje usunięcia etosu rycerskiego z naszego Prawa. Co to - to nie. Powiem więcej, już samo to, że w Pobudce dyskutujemy na ten temat zostanie przez nich uznane za akt wiarołomstwa i potępione. Po co dyskutować, po co odkrywać swoje myśli przed innymi, skoro można po cichu robić swoje i uważać się za rycerza rewolucji, i to jeszcze żeby było śmieszniej, rewolucji konserwatywnej.

W ten oto sposób doprowadziłem wywód do niewesołego w końca. Doszliśmy innymi drogami do tego samego wniosku. Dla mnie kwintesencją niezrozumienie tego czym jest etos rycerski jest pojecie "rycerza rewolucji".  Rewolucja ma swoje prawa, które z etosem rycerskim nie mają nic wspólnego. Również ta rewolucja, która toczy się od kilku lat w naszym Związku. Jej "rycerstwo" tworzy swój własny kodeks postępowania, bardzo odległy od tego, który miał na myśli Andrzej Małkowski, a najsmutniejsze jest to, że kodeks ten ma sporo zwolenników wśród  instruktorów harcerskich.

Ale KOHUBIE drogi! Nie byłbym bym sobą gdybym tak to zakończył. Wiec Cię pocieszę, a czytelników natchnę odrobiną optymizmu. To jest fala odbita, powracająca ale i gasnąca. Wiem to na pewno. Mam szczęście żyć wśród zdrowej młodzieży harcerskiej i widzę ich postawy.  Tak w Szesnastce, jak i na kursach drużynowych obserwuję wielkie pragnienie życia w prawdzie, mówienia sobie tak, tak - nie, nie. To pokolenie, które nadchodzi może nie czyta Sienkiewicza, może nie miało okazji słuchać na żywo Jana Pawła II, ale też pozbawione dostępnych nam emocji, pragnie przeżyć Jego wezwania na płaszczyźnie intelektualnej i moralnej. Tęskni za światem prostym i uczciwym. I co najważniejsze, wychowuje się już w wolnej Polsce, bez tych obciążeń, które były naszym udziałem. Jakiś mędrzec powiedział, że łatwiej było wyprowadzić Żydów z Egiptu niż Egipt wyprowadzić z ich serc. Nadchodzą pokolenia, które już nie znają Egiptu i nie muszą oczyszczać swoich serc z tych brudów, które w naszych, pozostawił przeklęty wiek XX-ty.

Bądźmy więc dobrej myśli!

Marek Gajdziński