O tym jak harcmistrz Rychu Kandzora wprowadził ZHR do polskiej literatury współczesnej.

W początku 2003 roku szerokim echem odbiło się ukazanie "pierwszej polskiej powieści dresiarskiej" pt. "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" autorstwa osiemnastolatki z Wejherowa Doroty Masłowskiej. Powieść wydana przez mało znane wydawnictwo Lampa i Iskra Boża okrzyknięta została przez "Gazetę Wyborczą" "nadrealistyczną alegorią polskiej tożsamości narodowej w rzeczywistości małego miasta w województwie pomorskim". Autorka otrzymała "Paszport >Polityki<" za "oryginalne spojrzenie na polską rzeczywistość oraz twórcze wykorzystanie języka pospolitego". Myślę, że mało kto w ZHR wziął ją do ręki.

Jest jednak coś, za co możemy być koleżance Masłowskiej wdzięczni, choć trudno powiedzieć, czy uczyniła to świadomie. Otóż na stronie 52 akapit zaczyna się ni mniej ni więcej tak:

"Wtedy wszystko naraz wiem, jak działać. Szybko, sprawnie niczym ZHR na manewrach."

Tak! Druhny i druhowie - czy się nam to miejsce podoba , czy nie - ZHR zaistniał na kartach polskiej powieści współczesnej! Tym, którzy zastanawiają się jak to się stało (harcerstwo w ogóle marnie wygląda w tej literaturze, a już ZHR dotychczas chyba nie był w ogóle wymieniany) - podpowiam.

Sprawa jest prosta. Wejherowo (30 km na północny zachód od Gdańska) jest jednym z silnych punktów na ZHRowskiej mapie Polski. W latach dziewięćdziesiątych, kiedy Dorota Masłowska dorastała - był jeszcze silniejszym, i ZHR był bardzo widoczny w życiu miasta. W ten sposób zapewne stał się w świadomości pisarki (tak tak, bez kpiny) synonimem sprawności do tego stopnia, że użyła go do porównania w swojej prozie.

A ponieważ liderem tego środowiska był wówczas - jeszcze od czasów przedzethaerowskich - Ryszard Kandzora (potem Przewodniczący Zarządu Okręgu Pomorskiego ZHR), który nawet przez dwie kadencje sprawował mandat radnego miejskiego, ośmielam się stwierdzić że Rychu Kandzora wprowadził ZHR do polskiej literatury współczesnej.

Aleksander Niklewski