hm. Paweł Wieczorek

„Harcerstwo jest jak lejek - łatwo wpaść, ale dalej robi się cienko...” - mawiał mój konfrater w skautowaniu, gad kopalny z mojego kręgu, mocno już skamieniały i otarty ze szczeciny. Gdy zerkam na obecny ZHR, odnoszę wrażenie, że tamto porównanie zdezaktualizowało się względem rozmiarów; dziś to już nie lejek a lej po tysiącfuntowej bombie, w którym, jak wiadomo, pod ostrzałem jest najbezpieczniej. Znam więc takich, co nosa nie wyściubiają, czekając aż inni za nich wygrają wojnę. A jakąż to wojnę toczymy, spyta ktoś  w NATO. Taką jak zawsze pod lilii znakiem: z sobą, z własnymi słabościami, za waszą i naszą zdolność do ciekawszego, a przy okazji pożyteczniejszego życia. Hej!

              Pacyfistom, którzy wprawdzie „postępują po rycersku” ale brzydzą się militarystyczną terminologią, proponuję inny skrót klawiaturowy... przepraszam: myślowy. Harcerstwo jest drogą. Krętą i pod górę, na dodatek z zakazem zatrzymywania, albo lepiej z napisem jak przy Drodze Polskich Saperów pod Monte Cassino:”nie bądź głupi, nie daj się zabić”. Harcerzem być, to wędrować, nie stawać w miejscu, a gdy droga się rozwidla - wybierać szybko, niekoniecznie zawsze lepiej. Bezruch jest zabójczy dla harcerza, czego najlepszym dowodem dowcipy na temat druha Borucha. Patrząc „z wieku i urzędu”, czyli z lotu wymierającego pterodaktyla dostrzegam oczywiście że droga prowadzi zakosami, że można po latach marszu dotrzeć blisko miejsca, gdzie już dawno biwakował nasz starszy brat w harcowaniu. Nie szkodzi. Szlak przebyty przez cały Ruch mniej się liczy niż indywidualne dokonanie pojedynczego człowieka. Mam na myśli człowieka w sensie czystym, ale chyba bab to też dotyczy. Zresztą na górskich serpentynach każdy następny zakręt jest zwykle wyżej.

            Dobra, dość metafor, zejdźmy na ziemię. Przegrupuję myśli i zacznę jeszcze raz. A więc raz: harcerstwo jest RUCHEM MŁODYCH. Zasapane zgredy zostają z tyłu, młodzi ruszają dalej, co wynika wprost z definicji. Ślimacze pełzanie, jakie dostrzegam od paru lat w kręgach naszego Druhowieństwa odbieram optymistycznie jako przygotowanie do Wielkiego Skoku, takiego na miarę KIHAM-ów lub powołania ZHR. Więc dwa: nie radzę na skróty. Na skróty wędrował, jak wiadomo, czwarty król do Betlejem Każdy musi swoją drogę przejść, każdy we własnym stylu. Zmusza do tego choćby metodyka, zwłaszcza zasada stopniowania trudności. „Od zuchów aż do szarż” - a nam, Polakom, szarże zawsze nieźle wychodziły, choć my na nich gorzej... Czy warto w marszu oglądać się za siebie? Tak, choćby po to, by sprawdzić kto nas goni i czy aby nie przegania. Wstyd, gdyby to był nieharcerz. Nie namawiam przy tym do słuchania zgredów, których już dawno wyprzedziliście, ale i nie zniechęcam, to zawsze wasza decyzja. Wy sobie wybieracie doradców, najlepiej takich co się sami nie pchają, albowiem mądry słoń nie naśladuje motyla, a mądry zgred - ćwika. Nie lubię Encyklopedystów, ale Monteskiusz napisał jedno mądre zdanie: „im więcej mędrców, tym mniej mądrości”. Więc jeśli wam przeszkadza jakiś antyk, weteran KIHAM-u, co nie dość że ślepy, to jeszcze nie widzi, podziękujcie mu grzecznie i dajcie dwa ordery. Niech brzęczy.

            Szczuję na swoich rówieśników? A tak! Nie dlatego, by się mizdrzyć i na siłę być cool, tylko bo nie mogę się doczekać jakiejś porządnej harcerskiej rewolucji w waszym wydaniu . Tylko bądźcie naprawdę nowatorscy, gilotyna, GUŁAG i w ogóle rewolucyjny terror już wyszedł z mody, myślę że stać was na bezkrwawy przewrót. A osobiście, co do siebie, oznajmiam bezczelnie, że liczę na waszą rycerskość, choćby to miała być rycerskość wieśniacza („Cavaleria rusticana”). No i na rozum, mimo wszystko. Przecież i na was przyjdzie czas. Szast-prast: zobowiązanie instruktorskie, drużyna, kurs podharcmistrzowski, hufiec, w końcu drogi próba na h-ma...

             A kto uwierzy, że to już rzeczywiście koniec drogi harcerza, ten sam hm.

 

PAWEŁ WIECZOREK "KOHUB"
były KIHAM-owiec i współżałożyciel ZHR, dziś poza czynną służbą.. Z zawodu dziennikarz, niektórym w harcerstwie znany jako autor książek, np. „Zielonego Straszydła”, „Szkoły harców”, „Pięciu Zielonych”. Ojciec dwóch instruktorek ZHR.