hm. Marek Gajdziński

W 2003 r. powołano zespół pod kierunkiem hm. Konrada Obrębskiego, który opracował propozycje nowego regulaminu. Jej założenia były prezentowane przez kierownika zespołu w dwóch obszernych artykułach opublikowanych w Drogowskazach. Nic więcej nie zostało przedstawione instruktorom OHy do zaopiniowania. Nieliczni, którzy posiadają opracowany wtedy projekt regulaminu mającego charakter wewnętrznego dokumentu GKHy wiedzą dlaczego. Projekt był zły. Zastosowano w nim koncepcje metodyczne charakterystyczne dla przedwojennych endeckich formacji instruktorskich, kładące nacisk na znajomość zagadnień teologicznych, modlitwę, kontemplowanie ideałów, itp.

Jednak nie to było przyczyną odrzucenia projektu. Ówczesna Główna Kwatera w całej rozciągłości koncepcje te aprobowała. Był to jeden z elementów dążenia do zapowiadanego ideowego dookreślenia organizacji, którego finałem miało być przyjęcie tzw. dyrektorium religijnego. Projekt został odrzucony z zupełnie innego powodu. Przewidywał wprowadzenie szóstego stopnia harcerskiego - ”Sokoła”, przeciwko czemu ostro zaprotestowali instruktorzy z Małopolski.

Reforma stopni prowadzona przez GKHy została skrytykowana na marcowym Zjeździe ZHR. Między innymi przeze mnie. Ujawniłem wtedy, że w październiku przedstawiłem GKHy koncepcję Bazowego Mechanizmu Metodycznego ( Drogowskazy nr....), która zakładała zupełnie inny kierunek reformy. Koncepcja ta została kategorycznie odrzucona, a prace poszły w kierunku właściwym dla poglądów ówczesnej GKHy. W tej sytuacji zapowiedziałem, że stworzę autorską propozycję reformy. Naczelnik, nie przyjął mojej oferty i powołał nowy zespół, tym razem pod kierownictwem hm. Andrzeja Glassa.

Oba projekty zostały przedstawione na Wielkiej GKHy w czerwcu 2004 r. Postanowiono, że oba zostaną poddane pod dyskusję instruktorów ZHR. Dyskusja miała się zakończyć w październiku i zostać podsumowana na kolejnym spotkaniu Wielkiej GKHy we Lwowie.
W tym miejscu muszę się podzielić z Wami dwoma smutnymi refleksjami.

Po pierwsze GKHy nie wywiązała się z przyjętego na siebie obowiązku rozesłania obu projektów do konsultacji. 20 lipca rozesłano tylko projekt GKHy. Projekt, którego autorem byłem ja został rozesłany dopiero 17 września na niecałe dwa tygodnie przed zakończeniem dyskusji i po bardzo wielu monitach. Nie opublikowano go też w Drogowskazach.
Refleksja druga jest taka, że niestety, nie wiedzieć czemu, w tej ważnej dla naszej sprawności wychowawczej sprawie, poza Mazowszem, prawie w ogóle nie podjęto żadnej instruktorskiej dyskusji. Nawet przedłużenie terminu do 20 października nie zaowocowało opracowaniem rzetelnych opinii na temat obu projektów. O ile wiem tylko w chorągwi mazowieckiej i namiestnictwie świetokrzyskim dyskusja taka się odbyła i przedstawiono pisemne opinie. Musimy sobie kiedyś jasno odpowiedzieć dlaczego tak się dzieje, że w tak ważnych dla naszej pracy sprawach nasz korpus instruktorski zachowuje się tak biernie.
Jakie są tego przyczyny?

W Lwowie komendanci chorągwi podjęli wspólną decyzję, że Naczelnik powinien powołać nową komisję, której zadaniem będzie, przy uwzględnieniu opinii nadesłanych przez chorągwie, stworzyć na podstawie dwóch istniejących projektów, projekt trzeci, będący kompilacją i zawierający najlepsze rozwiązania z projektu GKHy i mojego.
Postanowiono też zbliżający się Złaz Instruktorów OHy w Łodzi poświecić w całości dyskusji nad dokumentami, które ten zespół, miał wypracować. Komisja miała rozpocząć pracę natychmiast po upływie terminu składania opinii (20 października) i zakończyć ją na dwa tygodnie przed Złazem w Łodzi (ok. 10 listopada), tak aby wypracowane przez nią propozycje mogły zostać poddane pod dyskusję i aby te dyskusje miały czas się odbyć jeszcze przed przyjazdem do Łodzi. Czasu było nie więcej niż trzy tygodnie, co zapowiadało konieczność bardzo częstych spotkań i bardzo intensywnej pracy.

Miałem przyjemność znaleźć się w tej komisji, obok hm. Andrzeja Glassa (Warszawa), ks. hm. Michała Gutkowskiego (Gdańsk), hm. Krzysztofa Piasecznego (Pionki), phm. Karola Wesołowskiego (Warszawa) i ks. phm. Jurka Świerkowskiego (Warszawa). Przewodniczącym komisji Naczelnik mianował hm. Konrada Obrębskiego. Zespół spotkał się tylko raz w pełnym składzie. Było to dopiero 31 października ponieważ był to pierwszy termin, w którym mogli zjechać się instruktorzy z poza Warszawy, a druh przewodniczący nie zezwolił na wcześniejsze odbycie technicznego spotkania części zespołu, na którym można by było przygotować się i podzielić pracą. Stracono 11 cennych dni.

Już po tym pierwszym spotkaniu było wiadomo, że komisja nie zdąży z opracowaniem dokumentów w wyznaczonym czasie. 10 dni - to było stanowczo za krótko, tym bardziej, że w łonie zespołu zaznaczyły się bardzo istotne różnice zdań. Druh Konrad Obrębski jako przewodniczący narzucił komisji zupełnie inny cel pracy niż ten do, którego zespół został powołany. Okazało się, że mamy tworzyć projekt od nowa, zupełnie nie przejmując się tym co było treścią obu projektów wyjściowych. Gdyby praca polegała na prostej kompilacji, być może udałoby się zdążyć. Rozpoczynając prace od początku, według zaproponowanej przez przewodniczącego systematyki, nie było na to żadnych szans.

I tak też się stało. Jedynym projektem, który komisja gruntownie przedyskutowała i który jednogłośnie, przy pełnym konsensusie, zatwierdziła był opracowana przeze mnie propozycja trybu zdobywania stopni. Prace nad tabelami „dydaktycznymi” (cóż to za nazwa?) zawierającymi wymagania nie zostały nigdy zakończone. Podczas tej pracy ujawniła się bardzo istotna różnica zdań w łonie komisji. To właśnie różniło pomiędzy sobą dwa wyjściowe projekty.
Chodziło o sposób sformułowania wymagań dotyczących pracy nad charakterem oraz postawą. Ja domagałem się przyjęcia postulowanej przeze mnie zasady indywidualizacji prób charakteru i postawy, przewodniczący natomiast jawnie preferował ujednolicenie i usztywnienie tych wymagań. Mało tego widać było bardzo wyraźnie jego dążenie do nasycenia programu prób na stopnie treściami zawartymi w odrzuconym przez GKHy projekcie z początku roku. W rezultacie nie doszło do uzgodnienia wymagań. Prace redakcyjne nad nimi przejął osobiście druh Przewodniczący decydując jednoosobowo ich treści i kształcie. Odrzucił też moje żądanie przedstawienia pod osąd Złazu dwóch odrębnych koncepcji. Byłoby to najwłaściwsze wyjście z tej sytuacji skoro komisji nie udało się osiągnąć konsensusu. Niestety nie wyrażono na to zgody przez co w tym właśnie momencie definitywnie zaprzepaszczono idee, dla której komisja została powołana.

W rezultacie na stronie internetowej Złazu pojawiły się dokumenty, z których tylko jeden był uzgodniony przez komisję w normalnym trybie. Reszta znalazła się tam na zasadzie osobistej decyzji przewodniczącego komisji. W dodatku dokumenty te zostały opublikowane na 2-3 dni przed Złazem przez co praktycznie uniemożliwiono instruktorom zapoznanie się z nimi, a już na pewno jakąkolwiek możliwość ich analizy i przedyskutowania.

Złaz od początku obarczony był poważnym „grzechem pierworodnym”. Na dobra sprawę nie było nawet czasu na zapoznanie się opublikowanymi materiałami, a przedstawione do dyskusji projekty nie były dziełem komisji, ani efektem oczekiwanego porozumienia. Uczestnicy Złazu nie mogli jednak o tym wiedzieć, bowiem na początkowym zebraniu plenarnym druh Konrad Obrębski zaprezentował je jako wspólne dzieło komisji - jako jej sukces polegający na osiągnięciu konsensusu. Nie dopuszczono nawet do sprostowania tej informacji bowiem, po przemówieniach wstępnych, nie pozwolono już nikomu z sali na zabranie głosu.

Właściwie zmarnowano w ten sposób ostatnią możliwość uratowania konferencji. Zastrzeżeń było dużo - nie tylko do charakteru przedstawionych projektów ale także do programu samego Złazu. Gdyby wtedy dopuszczono do dyskusji być może udałoby się wyperswadować organizatorom kilka oczywistych błędów w tym, ten który przyczynił się do całkowitego zmarnowania efektów Złazu. Mam namyśli nieprzemyślany plan rozpatrywania projektów gdzie najpierw kazano instruktorom dyskutować o treści wymagań szczegółowych a dopiero później przewidziano dyskusję kluczową na temat celów wychowania (sylwetki HR-a) i etapów dochodzenia do tego celu - czyli idei poszczególnych stopni. Od początku było oczywiste, że przedpołudniowy blok dyskusji o wymaganiach nie ma najmniejszego sensu zanim nie określi się celów ostatecznych i pośrednich. W dodatku, wszyscy którzy w uczestniczyli w przedpołudniowych dyskusjach ze zgrozą zdali sobie sprawę, że propozycje wymagań były do tego stopnia zabałaganione, ze praktycznie nie dało się nad nimi w ogóle pracować. Jedyne o co można się było spierać to o sprawy formalne i redakcyjne np. oto w jakiej tabeli ma się dane wymaganie znaleźć.

Trudno jest obarczyć odpowiedzialnością za ten stan rzeczy organizatorów konferencji – chorągiew Łódzką. Nie mając pojęcia o charakterze prac komisji i nie znając projektów dokumentów nie mogli bowiem świadomie kształtować programu dyskusji nad nimi.

Sądząc po perfekcyjnej jakości samej logistyki towarzyszącej Złazowi i po jakości programów pobocznych, gdyby zespół odpowiedzialny za program dysponował precyzyjnymi informacjami i znał odpowiednio wcześnie materiały do dyskusji (a więc i cele pracy), nie doszłoby do tego.

Na zaimprowizowanym przeze mnie spotkaniu starszyzny, w sobotę po obiedzie, jeden z harcmistrzów zgłosił wniosek o rozwiązanie konferencji i zwołanie za jakiś czas nowej. Sądzę, że w tej sytuacji byłoby to najwłaściwsza decyzja. Ale oczywiście nie mogło być na to zgody.
Prace trwały więc nadal. W ich efekcie udało się jedynie przedyskutować i zatwierdzić rekomendacje dla rozwiązań metodycznych dotyczących trybu zdobywania stopnia. Jest to pośredni dowód na to, że jeżeli projekt dokumentu przygotowany jest fachowo, jeżeli precyzyjnie pokazuje możliwe do wyboru opcje, to dyskusja nad nim może być rzeczowa i konstruktywna.
Z przykrością muszę stwierdzić, że w żadnej innej dziedzinie nie udało się wypracować tego typu rezultatu. Można wręcz powiedzieć, że w wyniku prac Złazu, po za tym jednym dokumentem, komisja nie uzyskała żadnych istotnych wskazówek co do preferowanych przez instruktorów rozwiązań. Z całą jaskrawością można było się o tym przekonać, podczas podsumowującego Złaz posiedzenia plenarnego, gdzie szefowie zespołów praktycznie nie mogli przedstawić żadnych konkretnych wniosków. Również i tym razem nikomu z sali nie udzielono głosu przez co uniemożliwiono ocenę Złazu. A szkoda - bo przynajmniej te wnioski mogłyby być cenną nauką na przyszłość.

W tej sytuacji pojawia się pytanie – co dalej z reformą stopni?
Komisja pracuje nadal, ale już bez mojego w niej udziału. Zrezygnowałem z udziału w tym zespole. Jestem przekonany, że w tym układzie żaden rozsądny kompromis nie jest już możliwy. Po za tym, mam wątpliwości, czy w spawach metodycznych i programowych szukanie kompromisu ma jakikolwiek sens. Wydaje mi się, że lepiej jest przedstawić do wyboru instruktorom dwa różne, ale wewnętrznie spójne projekty niż tworzyć jeden z natury rzeczy ułomny. Tym bardziej, że trudno mi zakładać dobrą wolę ze strony Przewodniczącego, który uzurpuje sobie prawo do forsowania jedynie własnych koncepcji.

Tak więc najprawdopodobniej jeszcze na wiosnę pojawią się w naszej organizacji dwa nowe projekty stopni. Jeden przygotowany przez komisję GKHy ,drugi opracowywany w komendzie Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Projekt założeń tego drugiego jest już gotowy. Ostateczna wersja dyskutowana jest przez instruktorów komendy i wkrótce znajdzie się w Internecie. Ten projekt oparty jest na przedstawionej przeze mnie filozofii jednolitych wymagań dotyczących wiedzy i umiejętności oraz całkowicie zindywidualizowanych prób charakteru i postawy. Przy czym rozwiązania projektu pierwotnego zostały wzbogacone o wnioski wynikające ze zorganizowanej przeze mnie dyskusji na forum.zhr.pl oraz o wnioski dotyczące trybu zdobywania stopnia wypracowane w Łodzi. Gotowy projekt Komendy Chorągwi zostanie opublikowany w Internecie i podany dyskusji instruktorskiej na konferencji metodyczno- programowej Mazowsza w dniach 9-10 kwietnia. Na konferencje tę zostaną również zaproszeni wszyscy ci instruktorzy z całej Polski, którzy wyrażą chęć włączenia się do dyskusji. Ostateczny projekt zostanie następnie przekazany druhowi Naczelnikowi do jego decyzji. Jestem przekonany, że sytuacja, w której ma się do wyboru aż dwa rozwiązania jest lepsza od tej gdy dysponuje się tylko jednym projektem. Zawsze można wybrać lepszy.

Zapraszam więc wszystkich do śledzenia prac prowadzonych na Mazowszu i do włączenia się w dyskusje nad przedstawionymi projektami. Miejmy nadzieję, że przed obozami będziemy już mieli nowe, dobre stopnie.

hm. Marek Gajdziński
Komendant Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy
Warszawa, 30.01.2005 r.

MAREK GAJDZIŃSKI "SZWEJK"
Obecnie Komendant Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Wcześniej – wieloletni drużynowy 16WDH (1977-87), inicjator Unii Najstarszych Drużyn Harcerskich Rzeczypospolitej (1980), członek KIHAM i Ruchu (1980-89), wicenaczelnik Ruchu Harcerstwa Rzeczypospolitej (1987-88), założyciel Polskiego Bractwa Skautowego (1988), Członek prezydium komisji organizacyjnej ZHR (1989), wicenaczelnik ZHR d/s harcerstwa męskiego (1989-90). Po 10 letniej przerwie i powrocie do Związku, przyboczny 16 WDH oraz twórca i pierwszy Komendant Główny HOPR.
Prywatnie – żonaty, dwójka dzieci (oboje w ZHR), inżynier elektryk i przedsiębiorca.