phm. Piotr Makowiecki

Na Mazowszu, grupa instruktorów zapatrzona pewnie w ś.p. prof. Falandysza, dokonała falandyzacji drugiego punktu Prawa Harcerskiego. Dla porządku przypomnę „Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy” No, faktycznie można mieć wiele wątpliwości. W końcu napisane jest „harcerza” , a nie instruktora prawda?

Żeby usystematyzować nasze rozważania zacznijmy od początku.

W kwietniu 2004 roku odbyły się na Mazowszu wybory Komendanta Chorągwi. Jak to na wyborach - jest i sprawozdanie ustępujących władz. Czytając to sprawozdanie dowiedzieliśmy się, jakie inicjatywy były przez Chorągiew podejmowane, co się udało, a co się nie udało. Wszystko pięknie aż do momentu, w którym pojawia się następujący zapis:

„Osobno warto wspomnieć o pewnych działaniach ukrytych prowadzonych przez Komendę Chorągwi, podejmujących jeszcze od innej strony wyzwanie rzucone przez sytuację rozluźnienia harcerskiej dyscypliny wewnątrz korpusu kadrowego. Zobligowany tajemnicą więcej nie mogę w tym miejscu napisać, ale warto wiedzieć, że również "po harcersku" starano się podejść do sprawy i jest nadzieja, że już wkrótce będą widoczne efekty tych działań...”

Biorąc pod uwagę Ustawę o stowarzyszeniach można mieć wątpliwości, co do charakteru takich działań. W skrócie mówiąc nie można prowadzić działań niejawnych w stowarzyszeniach.

Nasuwa się oczywiście kilka pytań.

Czy Komenda Chorągwi ma prawo manipulować instruktorami?

Na czym polegały te działania?

Czy są nadal prowadzone poza wiedzą obecnego Komendanta?

Oczywiście pytań można stawiać wiele - jedne bardziej podejrzliwe, drugie mniej. Środowisko instruktorskie Mazowsza naturalnie od razu zaczęło je sobie stawiać. Czy i lista Paczesnego, która spowodowała wybór na VIII Zjazd kandydatów Komendy Chorągwi była elementem tych działań? Czy rozwiązanie w kwietniu „niesfornego” Piseczyńskiego Związku Drużyn, też należy do nich zaliczyć? I tak dalej i tak dalej.

Dlatego nowo wybrany Komendant Chorągwi poprosił ustępującego o ujawnienie sprawy. I tu niespodzianka! Przejdę na imiona żeby mi było łatwiej i może czytelnikowi również. Adam – ustępujący Komendant, Marek nowo wybrany.

Wracając do historii Adam odmówił twierdząc, że jest związany tajemnicą. Tu od razu pojawia się moje pytanie. Jak to? Przecież nowy komendant, powinien chyba wiedzieć, co dzieje się w jego Chorągwi? Skoro Komenda poprzednia podjęła jakieś działania to może warto je kontynuować w gronie nowej komendy?  No chyba, że jest to działanie wstydliwe i niegodne!

Marek pytał kilku poprzednich członków Komendy, o co chodzi - wszyscy zasłaniali się tajemnicą, również Robert, który był Zastępcą zarówno Adama jak i Marka. Trochę to dziwne i pogmatwane, ale to wciąż nie koniec. Marek wydał rozkaz, w którym zwolnił wszystkich z tajemnicy. W sumie logiczne - skoro Komendant Chorągwi tajemnicę zarządził to również Komendant może z tej tajemnicy zwolnić. W tym rozkazie dał czas do 11 listopada na ujawnieni owych tajemniczych działań. I zaczęły nadchodzić wyjaśnienia.

Co się okazało - we wszystkich wyjaśnieniach jest formułka o tym samym znaczeniu:

Nic mi nie wiadomo o ukrytych działaniach podejmowanych prze komendę chorągwi poprzedniej kadencji. Ewentualnie: nie brałem udziału w żadnych działaniach ukrytych prowadzonych przez poprzednią komendę chorągwi. Ciekawe jest wyjaśnienie samego Adama. Twierdzi w nim, że nie do końca o to mu chodziło w sprawozdaniu. Tak naprawdę, nie były to działania Komendy Chorągwi lecz grupy sześciu instruktorów, z których tylko czterech było członkami komendy. Były i obecny z-ca komendanta - Robert wyjaśnił dalej, że wspomniane działania nie miały na celu dyscyplinowania korpusu instruktorskiego lecz postawienie na słowność i odpowiedzialność uczestników - że były skierowane do wewnątrz grupy.

Każdy kto sprawnie posługuje się rozumem i umie samodzielnie wyciągać wnioski wie już co ma o tym myśleć. Pocieszające jest, że i tym razem kłamstwo okazało się mieć krótkie nogi. Prawdy, co prawda, nadal nie znamy, ale wiemy już jakie towarzyszą temu intencje. Pewna grupa instruktorów nie przypadkowo nazywana „endecką”, a związana ściśle z osobą obecnego Naczelnika, uzurpuje sobie prawo do posiadania racji w sprawach harcerskich i do forsowania tych racji wszelkimi, nawet pozaprawnymi, sposobami.  Rzuca to nowe światło na to co od co najmniej kilku lat działo się w chorągwi mazowieckiej - co doprowadziło do poważnych konfliktów w środowisku instruktorskim i głębokiego kryzysu harcerstwa na Mazowszu.

A swoją drogą, ciekawe jak to się ma do dwójek wyszywanych na węźle lilijek instruktorskich , które są znakiem rozpoznawczym tej „quasi konspiracyjnej” grupy? Nawet w przypadku zuchów, gdzie posługujemy się oddziaływaniem całkowicie pośrednim, nigdy nie ukrywamy własnych intencji i celów wychowania. Byłaby to wielka nieuczciwość – po prostu KŁAMSTWO! Jeżeli więc usiłuje się wpływać na instruktorów ZHR w ukrytych intencjach i  w sobie tylko wiadomym kierunku, bez udziału ich woli i świadomości – to można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jest to wyjątkowe draństwo. Oby była to już przeszłość.

phm. Piotr Makowiecki H.R.
Z-ca Komendanta MChHy

Były Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Okręgu Mazowieckiego, były Hufcowy WHH-y „Saska Kępa”, były Kiermanycz 265 Szczepu Daraba, były Drużynowy 265 Warszawskiej Lotniczej Drużyny Harcerzy „Skrzydła” im. Batalionu Parasol